Z największą przyjemnością przedstawiamy Pierwszy Przewodnik po Częstochowie i Okolicy z 40-ma ilustracyami planem miasta Częstochowy i Mapą Okolic wydawnictwa Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego z 1909 roku. Informujemy, że Redakcja Serwisu celowo zmieniła kolejność oraz składnie poszczególnych, przypadkowych zdaÒ dlatego prosimy o nie kopiowanie poniższych informacji. _____________________________________________________________________
Kopiowanie, reprodukowanie oraz wykorzystywanie tekstów w całości (bądź ich fragmentów) w innych mediach, bez uprzedniej, pisemnej zgody jest surowo zabronione. Nie bierzemy odpowiedzialności za zamieszczone przez nas informacje oraz za decyzje i konsekwencje jakie Odwiedzjący podejmą na ich podstawie. Na podstawie dostępnej literatury oraz artykułów zamieszczonych na łamach częstochowskich dzienników powstał dział historii Częstochowy, w którym przedstawione zostały najważniejsze i najbardziej istotne wydarzenia. Mamy nadzieję, że nasz serwis jest dobrym niezależnym ºródłem wielu informacji i będzie stanowił kompendium wiedzy o Częstochowie dla wszystkich internautów. Ostatnia modyfikacja: 2013.09
Na skalistem wzgórzu ponad Wartą, która dzieli tu b. Województwo Krakowskie od Sieradzkiego, osiadły olbrzymie mury słynnego niegdyś klasztoru. Wygląda on na zameczek, opasany jak pierścieniem grubym murem, na którym w pewnych odstępach sterczą baszty, groºne pustemi dziś strzelnicami. Ileż kraj ten napaści wytrzymać musiał, gdy ciche nawet ustronie mnichów opancerzyć się było zniewolone przeciw nieproszonym gościom, przybranym czy to w tułub tatarski, czy też lśniącą od srebra stal niemiecką. Na pierwszą wzmiankę o Mstowie natrafiamy w dokumencie z roku 1193, wyliczającym majętności należące do klasztoru kanoników lateraÒskich we Wrocławiu. Wkrótce powstał tu chyba kościół ¶w. Ducha, a przy nim utworzona została parafia, skoro już w roku 1212 arcybiskup gnieºnieÒski, Kietlicz, konsekrował w Mstowie na biskupstwo poznaÒskie Pawła, poczem z obecnemi obrzędowi temu biskupami odbywał ważne narady. A gdzież zjazd ten mógł się odbywać, jeżeli nie w kościele, w miejscowości pogranicznej pomiędzy Wielką a Małąpolską. Po złożeniu infuły przez bł. Wincentego Kadłubka, za następcy jego na stolicy biskupstwa krakowskiego, również świątobliwego Iwona Odrowąża, zajaśniała dla Mstowa zorza pomyślności. Zwolennik zakonu lateraÒskiego, którego w młodości sam był socyuszem, w dobrach tego zakonu, w Mstowie, zakłada dla nich klasztor w 1221 roku. Troskliwy o przyszłość, oprócz opatrzenia dochodami stołu swego w Mstowie i Małusie Wielkiej, oddał kanonikom pod zarząd bogato uposażoną parafię. Zwyczajem ówczesnym na wzór 12 apostołów tyluż zakonników przybyło z klasztoru wrocławskiego zwanego "na Piasku" i odtąd datuje się zależność konwentu tutejszego od opatów wrocławskich, co przetrwało aż do XV wieku. Z początku zakonnicy byli przeważnie Niemcy, dopiero z czasem wzmógł się tu żywioł polski o tyle, że wybrany z ich grona własny przeor Mikołaj Joner, krakowianin, zerwał ostatecznie węzły zawisłości od zniemczonego Wrocławia. Ponieważ klasztor mstowski mieścił się na prawym brzegu rzeki Warty, kędy sięgały granice metropolii gnieºnieÒskiej, przeto arcybiskupi usiłowali rozciągnąć władzę swą nad klasztorem, wbrew prawom katolickim biskupów krakowskich, fundatorów parafii i samegoż konwentu. Gdy Zbigniew Oleśnicki, ufny w swoją wszechwładzę, wcielił klasztor mstowski do swej dyecezyi krakowskiej, arcybiskup Sprowski upomniał się o swoje prawa u następcy Zbigniewa- Romasza StępiÒskiego. Godząc spór z tego powodu wynikły, naznaczeni sędziowie z grona kapituły metropolitarnej w dniu 12 listopada 1457 roku orzekli, iż klasztor ma ulegać władzy arcybiskupiej, w samem zaś mieście Mstowie proboszcz klasztorny obowiązany był wystawić osobny kościół parafialny, który, jako leżący z tamtej strony Warty, winien podlegać jurysdykcyi biskupa krakowskiego. Kościół więc parafialny powstał dopiero po tym dekrecie, i to zapewne w miejscu, gdzie, jak tradycya niesie, św. Stanisław w pieszych wycieczkach po swej dyecezyi krakowskiej, odpoczywając nad brzegiem rzeki, w jej wodach miał obmyć strudzone daleką podróżą stopy. Zaledwie klasztor ukoÒczony został, a już opieka panujących książąt przyczyniła się do podniesienia dobrobytu mieszkaÒców. W roku 1263 Bolesław ks. Krakowski uwalnia Mstów i wszystkie wsi położone w obwodzie opola mstowskiego, od dozorowania gniazd sokolich. Na prośbę przełożonego Wilhelma, Bolesław Wstydliwy przywilejem z dnia 10 czerwca 1279 pozwala na założenie miasta, dotychczasowej wiosce nadając prawo średzkie. Osadnicy obowiązani byli płacić księciu pół grzywny złota, a po upływie siedmiu lat wolnych takąż sumę kasztelanowi krakowskiemu. Król £okietek nie tylko w roku 1327 uwolnił klasztor od tej opłaty, lecz nadał moc zgromadzeniu osadzania wiosek swych na prawie magdeburskiem. Wójostwo mstowskie wykupił klasztor już w XV wieku, za pieniądze, które pożyczył od sławnego HiÒczy z Rogowa, kasztelana sandomierskiego, który choć za młodu skłaniał się ku husytyzmowi, pod koniec życia był hojny na kościoły i duchowieÒstwo. Według opowieści Długosza , do klasztoru należało naówczas dziesięć wsi okolicznych, w wyjątkowo dobrej glebie, tak, że zboża i trawy były tu lepsze, bydło tłuściejsze i piękniejsze, owce dawały delikatniejszą wełnę, niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Położenie miasteczka w pobliżu granic śląskich , zkąd często pożoga wojenna nawiedzała te strony, nie pozwoliło należycie mu się rozwinąć. Szczególniej rok 1474 pamiętny jest pod tym względem w dziejach klasztoru. Pod wrażeniem żałobnej wieści o zrabowaniu prowincyi ślązkiej przez Macieja Korwina, króla węgierskiego, zebrany sejm w Piotrkowie postanowił wyprawę wojenną, na którą według słów kronikarza Kromera- "uradzono wszystko Królestwo poruszyć, zaczym wszystkiemu wojsku w pół miesiąca sierpnia pod Mstowem stawić się kazano". W oznaczonym czasie król Kazimierz JagielloÒczyk zjechał do miasteczka- "gdzie póºno wybierającego się wojska zupełne 6 niedziel czekał, tak dalece, że też sposobny wojowania czas upłynął, zboża krainy onej rozerwane zniszczono, więc ani od palenia domów sąsiedzkich ręki nie powściągano". "Omieszkania tego była ta przyczyna- koÒczy wspomniany historyk, że szlachta krakowskiej ziemi, za powodem Stanisława, Mikołaja i Jana TęczyÒskich braciej, nie pozwalała na zagraniczną wojnę wyjeżdżać, ażby jej było pierwej prawem opisany żołd płacono, który upór zaledwie pokonawszy, naostatek 26 t. m. września ruszył król toborem, przyczyniwszy k temu wojsku z Tatarów i z Litwy, tak, iż na 60,000 wojennych ludzi wszystko wojsko rachowano". Przebiegłszy choć pobieżnie wybitniejsze daty i zdarzenia z dziejów tej miejscowości, wejdºmy do wnętrza świątyni. Wielkim nakładem Jana Strzembosza, proboszcza tutejszego , przebudowana około roku 1648, do dziś dnia nosi na sobie ślady jego szczodrobliwości, o czym przypomina zresztą przechodniowi i tablica kamienna wmurowana w ścianę kościoła. Za to z pierwotnej budowli prawie nic się nie przechowało. Jeden tylko obraz Zesłania Ducha ¶w. W ołtarzu wykonany na drzewie sposobem szkoły niemieckiej, jest zabytkiem XIV lub XV wieku, tym ciekawszym, że może sięgać pierwotnej fundacyi kościoła. W wielkim ołtarzu spostrzegamy nieudolną rzeºbę w drzewie, przedstawiającą Wniebowzięcie Najśw. Panny, którą tu uważają za pierwowzór takiejże figury kamiennej, zdobiącej dotąd główny ołtarz "wielkiego" kościoła na Jasnej Górze. Rzeczywiście jednakowy układ grupy potwierdzać się zdaje to podanie, gdy i pierwszeÒstwo fundacyi mstowskiej za tem przemawia. Sklepienia malować miał "al.- fresco" Andrzej RadwaÒski; kto wykonał piękne stalle- niewiadomo. Proboszczowie mstowscy, z nadanych im przez Stolicę Apostolską przywilejów, tytułowali się prałatami, a nawet niektórzy z nich, jak Ignacy Kozierowski i Michał Kosmowski, byli biskupami "in partibus". Zwłoki tych dwóch mstowskich dygnitarzy spoczywają w grobach pod kościołem, i pomimo czasu ubiory i obuwie, w jakich pochowani zostali, nie uległy zniszczeniu. Klasztor mstowski posiadał niegdyś zasobną bibliotekę, zniszczoną jak wiele innych przez kataklizmy dziejowe i niedbalstwo ludzkie. W murach tych gościli nieraz królowie nasi: mężny £okietek, gospodarny Kazimierz, nieszczęśliwy Jan Kazimierz. Pozostałe z czasów pierwszego najścia Szwedów stare moºdzierze i halabardy w roku 1864 przelane zostały na pamiątkowy krzyż żelazny- gdy tyle podobnych godeł męki dºwignięto na naszej ziemi cmentarnej. Baszt ośmiu, nadających groºną postać okalającym klasztor murom, czas zniszczyć jeszcze nie zdołał. Kilka z nich zamieniono na kostnice; w innych pokazywano miejsca, gdzie stać miały działa- jedno z nich przed kilkudziesięciu laty odkryte ze stratą dla archeologii zaginęło gdzieś bez wieści. Wsparty na poszczerbionych przez czas i ludzi murach, gdy spojrzysz ku Częstochowie, zachwycić się musisz wspaniałym widokiem na Jasną Górę. To też niewymowne wzruszenie, radość nie dająca się wyrazić słowami, napełnia dusze pątników, dążących do tego polskiego Loretu, na widok wysmukłej wieżycy, której zarysy wyraºnie ztąd widać na zachodzie. "Królowo nasza!" wołają tłumy wyciągając błagalnie dłonie ku Tej, której postać od wieków ze szczytu "jasnego" wzgórza błogosławić się zdaje modlącym. Most na Warcie łączy klasztor z miasteczkiem, leżącem już w dawnem województwie Krakowskiem, powiecie Lelowskim. Przy wstępie do niego niemile oko nasze uderzają ruiny świątyni PaÒskiej- to miejsce uświęcone pobytem biskupa Stanisława. W dali, z poza licznych domostw, wychyla się kościółek na górze św. Wojciecha, o którym wspomina już Długosz w swej Księdze NadaÒ z XV wieku. Dawne miasto Mstów, dziś nędzna osada, licząca około 300 domostw i do 2000 mieszkaÒców, prócz pięknego położenia w dolinie, niczem się nie odznacza; nawet stary drewniany ratusz, stojący w pośrodku rynku, w roku 1811 rozebrany został. Jeszcze do roku 1820 ożywiał go przemysł i handel. Na odbywane tu jarmarki (nadane przez Kazimierza JagielloÒczyka i Władysława Wazę) po kilkanaście tysięcy bydła, owiec i koni przypędzano, a 50 warsztatów tkackich wyrabiało sukno z grubego materyału na kapoty wieśniacze. Cech garncarski i rzeºniczy kwitnęły tu w roku 1451, inne cechy zorganizował tu na początku XVII wieku pamiętny w dziejach rozwoju miasta ks. Strzembosz, ułożywszy im ciekawe przepisy. Zawiedzeni w nadziei zobaczenia czegoś ciekawego w miasteczku, zwróćmy kroki swe ku rzece, biegnącej w dal krętem korytem. Ujrzymy tu dziwny kaprys natury, skałę samotną, prostopadle sterczącą nad nurtami Warty, którą fantazya ludowa przyoblekła w szatę cudownej legendy: Przed wielu laty w miejscowości tej sączył się strumyk ożywczo działającej wody, po którą chora matka posłała swoją córkę. Gdy dziewczę czerpie w dzbanek kryniczną wodę, z gęstwiny okrywającej brzegi strumyka dały się słyszeć czyjeś kroki. Zalękniona już miała uciekać, gdy w nadchodzącym poznała dawno niewidzianego kochanka, do którego gdy podskoczyła z radością, powitaniom nie było koÒca. Tymczasem w chacie chora staruszka napróżno oczekuje powrotu córki. Zaniepokojona wreszcie, czy coś złego jej się nie stało, choć chorobą zwątlone siły odmawiają posłuszeÒstwa, znaną ścieżyną wlecze się z trudem do ºródła. Tu widok córki, która w objęciach ulubionego zapomniała o umierającej matce, taką zgrozą napełnił serce staruszki, że w przystępie gniewu rzuca przekleÒstwo na wyrodną. Złączonych w pocałunkach wnet pokrywa twarda skała. Odtąd na zimnie i słocie pokutować muszą za jedną chwilę upojenia.